KKD Nostromo: Bękart

„Bękart” to zrealizowany z niezwykłym rozmachem najnowszy film Nikolaja Arcela („Kochanek królowej”) z Madsem Mikkelsenem w roli głównej. Autorami scenariusza są Arcel i Anders Thomas Jensen („Jabłka Adama”, „Jeźdźcy sprawiedliwości”).
Jest 1755 rok. Ludvig Kahlen (Mads Mikkelsen), pochodzący z nieprawego łoża były żołnierz, wyrusza na podbój jałowych i surowych wrzosowisk, mając przed sobą jeden cel – założyć na nich kolonię w imieniu króla, w zamian za obiecany przez duńskiego władcę tytuł szlachecki. Na drodze staje mu bezwzględny i pełen pogardy szlachcic Frederik de Schinkel, który nie zamierza oddać ziemi, uważając ją za swoją.
Kiedy Kahlen zatrudnia do pomocy zbiegłą z dworu de Schinkela dwójkę służących, Ann Barbarę (Amanda Collin) i jej męża, gotowy do aktów największego okrucieństwa szlachcic poprzysięga zemstę.
„Bękart” to porywająca historia o dumnym mężczyźnie targanym namiętnościami, o jego wielkich marzeniach i jeszcze większym poświęceniu, oraz o kobiecie, która staje się jego sprzymierzeńcem w walce ze złem, śmiercią i potępieniem.

Reżyseria: Nikolaj Arcel
Scenariusz: Nikolaj Arcel, Anders Thomas Jensen, Ida Jessen
Aktorzy: Mads Mikkelsen, Amanda Collin, Simon Bennebjerg, Gustav Lindh
Gatunek: Dramat historyczny
Kraj produkcji: Dania, Szwecja (2023)
Czas trwania: 127 min.

Data: 18 kwietnia, godz.18.00
Kino JDK „Syrena
Bilet: 18 zł

Aneta Todorczuk: Żyję w zgodzie ze sobą*

Pochodzi z Białegostoku, od lat mieszka w Warszawie. Mama dwójki nastolatków, aktorka teatralna, filmowa i dubbingowa, wokalistka. Twardo stąpa po ziemi i wie czego chce od życia. Mowa o Anecie Todorczuk, którą gościliśmy w Jasielskim Domu Kultury 9 marca br. w komediowym monodramie „Mój boski rozwód”.

Katarzyna Pacwa: Spotykamy się z okazji Dnia Kobiet. Czego pani życzy kobietom?

Aneta Todorczuk: Życzę im, żeby zawsze żyły w zgodzie ze sobą. Bo jak jest zgoda ze sobą, to jest uśmiech i spokój. Warto, a nawet trzeba spotykać się ze sobą i pytać samej siebie, czy jest mi w  życiu wygodnie.

KP: A pani jest wygodnie?

AT: Jest mi dobrze. „Wygodnie” brzmi trochę prowokacyjnie, ale lubię to określenie. W trudnych sytuacjach, kiedy nie wiem jak postąpić, czy mam wątpliwości, zadaję sobie to  pytanie. I jeżeli nie jest mi wygodnie, to uciekam, bo nie warto tracić czasu.

KP: 9 lutego tego roku ukazał się trzeci singiel Blasków (zespół – przyp. red.) „Dziewczyna z Będzina”?. Czy ten Będzin ma dla pani jakieś szczególne znaczenie?

AT: Pomysł na piosenkę wziął się z rozmów z grupą dziewczyn na facebooku. Zadawałam im różne pytania i z ich odpowiedzi powyciągałam sobie różne wnioski. Bo chciałam, żeby to była taka dziewczyna, która będzie reprezentantką nas wszystkich. Ja jestem dziewczyną z Podlasia i jak przyjechałam do Warszawy ponad 20 lat temu, to się gubiłam. Pamiętam jeszcze siebie z tamtego okresu, z wieku około 20 lat i wiem jaka jestem dzisiaj. W tej piosence chciałam więc zrobić z tego taki przekrój. A „Dziewczyna z Będzina”? Bo dziewczyna z Podlasia się nie rymowało, a mój mąż, Michał Lamża jest z Będzina. Ale przede wszystkim chodziło o to, żeby piosenka była uniwersalna. Bo jest różnica między życiem w Warszawie a mniejszymi miastami w Polsce.

KP: Często odwiedza pani rodzinne strony?

AT: Moja mama nie żyje już od 1,5 roku. Te przyjazdy do domu są teraz smutne, sentymentalne. Ale jeżdżę do taty, chociaż rzadko, bo moje życie toczy się w Warszawie, więc tata przyjeżdża do nas, między innymi na święta. Staram się jednak jeździć do domu, tak często jak tylko mogę, bo moje serce jest tam cały czas. Nadal mam tam przyjaciół, z którymi staram się spotkać chociaż na chwilę.

KP: W jednym z wywiadów przyznała pani, że to skrzypce ukształtowały panią muzycznie. To był pani wybór czy rodziców?

AT: Na pewno mnie ukształtowały, bo to bardzo trudny instrument. I na pewno to było pod wpływem rodziców, bo 8-letniemu człowiekowi trudno podjąć taką decyzję. Mama zaprowadziła mnie do szkoły muzycznej na egzamin i zapytała: „do czego ona się nadaje?”. Bo moja mama grała na akordeonie, ale jej marzeniem było grać na pianinie. Niestety rodziców nie było na to stać. I chyba te marzenia przekierowała trochę na mnie. Jako dziecko dużo śpiewałam. I słuchałam dużo Niemena, Ałły Pugaczowej, bo takie płyty były w domu. I być może dlatego mama pomyślała, że to ucho trzeba rozwijać. A ponieważ ucho było całkiem niezłe, to zasugerowano mi skrzypce. Dzisiaj to na pewno procentuje.

KP: Nie miała pani okresu buntu, kiedy rówieśnicy spędzali czas na zewnątrz, bawili się, a pani musiała ćwiczyć?

AT: Oczywiście, że tak. Ale było wiercenie dziurki w brzuchu i mówienie, że „kiedyś podziękujesz”. I podziękowałam. Bo dzięki temu mam wykształcenie muzyczne i całe moje życie zawodowe też jest związane z muzyką. A ja doskonale wiem, że bez pracy nie da się nic dobrze zrobić. Wiedziałam o tym już w wieku 19 lat, kiedy skończyłam liceum muzyczne. Dlatego studiując w akademii teatralnej nie byłam zaskoczona, że muszę zostawać po godzinach i ćwiczyć. Bo jak w czasach licealnych nie byłam przygotowana, to wykładowca odsyłał mnie do domu.

KP: Teraz to pani jest wykładowcą. Jak jest po tej drugiej strony katedry? Jacy są współcześni studenci?

AT: Dużo z nimi rozmawiam i dużo się przyglądam młodym ludziom, zadaję im dużo pytań. Poznaję ich świat. O tym pokoleniu mówi się różnie. Ja nie będę go oceniać. Ale jest zupełnie inne i w dodatku jeszcze popandemiczne. To wszystko się za nami ciągnie. Żyjemy w czasach, kiedy ludzie są bardzo wrażliwi i na tę wrażliwość zwraca się teraz bardzo uwagę. Na pewno to ubogaca mój świat zawodowy. Staram się ich otwierać, zadawać różne pytania, zmuszać ich do odpowiadania sobie samym. Chcąc być w tym zawodzie, trzeba bardzo wnikliwie przyglądać się drugiemu człowiekowi. I ja go właśnie dlatego to uwielbiam, bo przyglądam się przeróżnym ludziom, osobowościom. Staram się ich zrozumieć. Uczę się też się dużo od studentów, bo oni myślą inaczej niż ja, są innym pokoleniem.

KP: No właśnie, skoro już o tym mowa. Jakie pani widzi różnice pomiędzy pokoleniami. Obecnej młodzieży jest łatwiej czy trudniej? Bo na pewno jest inaczej.

AT: Wydaje mi się, że młodym ludziom jest teraz łatwiej niż naszemu pokoleniu. Ale też i trudniej, bo mają bardzo dużo ścieżek do wyboru, wszędzie jest blisko, wszystko jest na wyciągnięcie ręki. Ja jestem matką 18-latki i 13-latka, więc ja też patrzę przez pryzmat moich dzieci, sporo z nimi rozmawiam i wiem jakie są ich problemy. To zestawiam sobie ze studentami, zadaję im dużo pytań, żeby ich zrozumieć. Ale mam wrażenie, że nie ma teraz takiego poważnego podejścia do zawodu, jakie ja miałam. Dlaczego tak jest, nie wiem. Ale już widać, kto będzie w tym zawodzie, po tym jak pracuje.

KP: Aktorstwo to trudny, wymagający i niepewny zawód.

AT: Ja w kółko powtarzam jedną rzecz: jeśli nie będziecie pracować poza zajęciami, to nie mamy o czym mówić, bo to natychmiast widać. U mnie ściema nie przejdzie. Ja jestem spokojnym wykładowcą, ale jak widzę, że ktoś jest nieprzygotowany, to go wysyłam do domu. Szkoda naszego wspólnego czasu.

KP: Nie ma pani w ogóle w telewizji. Czym to jest spowodowane? Projektami, które pani realizuje czy jest jakiś inny powód?

AT: Nie pamiętam kiedy byłam na castingu i kiedy byłam brana pod uwagę do roli, bo od dawna nie jestem zapraszana. Były lata, kiedy pracowałam bardzo dużo i ledwo się wyrabiałam. Ja jestem gotowa cały czas. Przeszłam swój okres frustracji, kiedy nagle zamilkł telefon. Pytałam co mam zrobić, ale nigdy się nie dowiedziałam. Teraz jestem w takim momencie życia, że te wszystkie projekty, z którymi jeżdżę, to jest ciężki kawał chleba. W telewizji praca jest inna, trochę łatwiejsza. Ten kawał chleba, który wybrałam jest najtrudniejszy, ale daje mi satysfakcję. Mam wpływ na to jaki biorę materiał, z kim pracuję. I mimo, że jest ciężko, to jest mój świadomy wybór, bo dzięki temu jestem niezależna. Ale mam nadzieję, że to nie jest koniec mojej przygody z telewizją. Zmieniłam agencję, więc zobaczymy co się będzie działo.

KP: Dużo pani w dubbingu. Czyli jednak wciąż świat filmowy, tylko od innej strony.

AT: To jest bardzo przyjemna praca, kolejna odsłona mojego zawodu. Poza tym czytam też bardzo dużo audiobooków. Jak się ciężko pracuje w teatrze, cały czas żyje w biegu, to przychodząc do studia i mając – na przykład – postacie z kreskówek, fajnie się bawię. Czasem jednak to też ciężka praca, szczególnie jak się podkłada za człowieka. Ale to taka odskocznia, z której nie da się utrzymać, robi się ją raczej hobbistycznie.

KP: W repertuarze ma pani monodramy. Teraz, w marcu głównie kobiece, bo i „Mój boski rozwód” i „Matka, żona i kochanka”.

AT: Taki czas. Poza tym te role są bardzo interesujące. Dają mnóstwo satysfakcji i dobrze się przy tym bawię, chociaż też ciężko pracuję. Bardzo się cieszę, że w tym ostatnim monodramie „Mój boski rozwód” są też nasze (zespołu „Blaski”) autorskie piosenki, bo zawsze staram się, żeby było coś nowego, czego nie robiłam do tej pory.

KP: Jednym z ważnych monodramów w pani dorobku była „Kobieta, która wpadała na drzwi”. Trudny, emocjonalny spektakl o przemocy domowej. Dlaczego podjęła się pani takiego tematu?

AT: Jestem dość wrażliwa na niesprawiedliwość, znieczulicę i lęk. Dzisiaj ten temat jest bardzo żywy, bo od lat mówi się o telefonach zaufania, niebieskich liniach. To nie są takie proste sprawy. Trafiłam na bardzo dobrze napisaną literaturę (Roddy Doyle – przyp. red), znakomitą adaptację, którą zrobił Adam Sajnuk, świetnie dobrane utwory Sinead O’Connor. To był taki materiał, że nie można było tego nie zrobić.
Jestem profesjonalistką i rzemieślniczką. Już tłumaczę, co mam na myśli. Jak kończę spektakl, zdejmuję kostium i nie wracam z rolą do domu. A tu było ciężko. To były dwie godziny opowiadania o tym procesie, dlaczego do tej przemocy doszło, z czego się to bierze, dlaczego kobieta nie jest w stanie z tym nic zrobić. Myślę, że Roddy Doyle musiał to złożyć z opowieści wielu kobiet. I to mu się świetnie udało. To jest wstrząsająca opowieść, ale też bardzo ważna. Widziałam poruszonych widzów, potem była dyskusja, bo to bardzo ważny temat. Ale już tego nie gramy, ponieważ teatr nie ma swojej siedziby. A ja też poszłam dalej i wydaje mi się, że prędko takiego ciężkiego dramatu nie zrobię. Jednak dużo przyjemniej gra mi się wesołe rzeczy. Ale cieszę się, że zrobiłam coś, co było tak ważne, i że mam na koncie taką rolę.

KP: Oprócz monodramów nadal występuje pani z koncertem „Projekt Kofta”. Dlaczego Jonasz Kofta?

AT: Akurat taki repertuar poetycki wybrałam. Uważam, że w tym trio: Osiecka –Młynarski- Kofta, on był najbardziej w cieniu. Osieckiej i Młynarskiego robi się mnóstwo, więc poczułam, że muszę oddać hołd twórczości Jonasza, tym bardziej, że na studiach bardzo mocno zaczytywałam się w jego poezji.

KP: Czym panią ujął?

AT: Po pierwsze różnorodnością, to znaczy, że jest doskonały i w kabarecie, i we wrażliwej poezji, i w bardzo dramatycznych tekstach. I bardzo dobrze rozumiał kobiety. Napisał dużo wierszy z perspektywy kobiety i te opowieści są bardzo wnikliwe, głębokie. On je rozumiał i pięknie to przekładał na słowo.

KP: I tego zrozumienia od mężczyzn życzmy wszystkim kobietom na co dzień. Dziękuję za rozmowę.

*Wywiad autoryzowany

Zobacz jak zmienia się Jasło! Film

Zachęcamy do obejrzenia filmu prezentującego zmiany, które zaszły w Jaśle w ciągu ostatnich lat.

Materiał Urzędu Miasta w Jaśle

Finał XVIII OKMI: Grand Prix dla Marceliny Rucińskiej

Za nami XVIII Ogólnopolski Konkurs Młodych Instrumentalistów im. Stefanii Woytowicz. W trwających dwa dni przesłuchaniach muzycznych (21 – 22 marca br.) udział wzięło łącznie 93 uczestników ze szkół muzycznych w całym kraju. Konkurs zakończył się koncertem laureatów, podczas którego wyłoniono zwycięzcę tegorocznej edycji OKMI. Statuetka Grand Prix trafiła do skrzypaczki Marceliny Rucińskiej, uczennicy Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych Nr 1 w Warszawie.

Ogólnopolski Konkurs Młodych Instrumentalistów (OKMI) od lat cieszy się sporym zainteresowaniem i słynie w Polsce z bardzo wysokiego poziomu. Patronuje mu znakomita śpiewaczka operowa Stefania Woytowicz, która była jego pomysłodawczynią.- Ten konkurs to bardzo długa historia, ale jest osoba, która jest dla nas wyjątkowo bliska i ważna. To pani Stefania Woytowicz, której imię nosi ten konkurs. Do wszystkich młodych ludzi kierowała te oto słowa: To jest ziemia, na której warto żyć, to jest ziemia, która dostarcza niesamowitych wprost talentów. To dla nich warto przyjeżdżać, ich słuchać i im pomagać. – wspominała divę witając gości Elwira Musiałowicz – Czech, dyrektor Jasielskiego Domu Kultury.

Do udziału w tegorocznej edycji OKMI zgłosili się uczniowie szkół muzycznych m.in. z Krakowa, Rzeszowa, Wadowic, Opola, Przeworska, Nowego Sącza, Białegostoku, Leżajska, Łańcuta, Wrocławia, Katowic, Nowego Targu, Warszawy oraz Jasła i Krosna.
Jurorzy (w składzie: prof. Andrzej Godek (klarnet) i dr hab. Oriana Masternak (skrzypce) z Akademii Muzycznej im. Krzysztofa Pendereckiego w Krakowie; prof. dr hab. Lidia Grzanka – Urbaniak (wiolonczela) i prof. Paweł Zawadzki z Akademii Muzycznej we Wrocławiu (fortepian), prof. Igor Cecocho (trąbka) z Akademii Muzycznej we Wrocławiu i Łodzi oraz dr hab. Arkadiusz Krupa (obój) z Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie) oceniali instrumentalistów w trzech kategoriach wiekowych (do 13 lat i młodsi, do 16 lat oraz do 20 lat) i w trzech kategoriach muzycznych (fortepian, instrumenty dęte i akordeon oraz instrumenty smyczkowe i szarpane). Dla nas, jurorów przyjazd do Jasła jest dużą radością, bo raz do roku Jasło zamienia się w prawdziwe święto muzyki. Ogólnopolski Konkurs Młodych Instrumentalistów jest konkursem pięknym, ale zarazem i trudnym. To dlatego, że w szranki stają młodzi instrumentaliści, wielu różnych specjalności i w swoich kategoriach wiekowych muszą udowodnić, że mają kunszt i wiedzę muzyczną. Ale w drugim etapie – walce o Grand Prix – dochodzi jeszcze osobowość. I przed nami właśnie ten moment – powiedział prof. dr hab. Paweł Zawadzki, zapraszając do wysłuchania koncertu zwycięzców wyłonionych podczas dwudniowych przesłuchań.
W koncercie laureatów wystąpili: Jagna Stefanowicz (Szkoła Muzyczna I stopnia w Łącku), Gabriel Kuizinas (Państwowa Szkoła Muzyczna I st. im. Jana Sebastiana Bacha w Grajewie), Piotr Kutnik (Państwowa Ogólnokształcąca Szkoła Muzyczna II st. im. Fryderyka Chopina w Krakowie), Sara Rejko (Szkoła Muzyczna I i II st. w Krakowie), Maksymilian Cieślik (Zespół Szkół Muzycznych w Krośnie), Andrzej Romaniszyn (Zespół Państwowych Szkół Muzycznych im. Mieczysława Karłowicza w  Krakowie), Marcelina Rucińska (Zespół Państwowych Szkół Muzycznych Nr 1 w Warszawie) Jacek  Musiał (Zespół Szkół Muzycznych nr 1 w Rzeszowie), Maria Jania (Państwowa Szkoła Muzyczna I i II stopnia w Wadowicach) oraz Adam Choiński (Zespół Szkół Muzycznych nr 1 w Rzeszowie). Po wysłuchaniu młodych instrumentalistów  jury  postanowiło przyznać nagrodę Grand Prix Marcelinie Rucińskiej, uczennicy Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych Nr 1 w Warszawie. – Po wysłuchaniu tak pięknych występów, jury miało niezwykle trudne zadanie. Porównanie różnych kategorii wiekowych, porównanie różnych instrumentów o specyficznym stopniu wyrazu, o bardzo zdecydowanie różnej technice gry nie jest łatwe. Bo oceniają fachowcy z różnych specjalności, gdzie każdy słyszy trochę inaczej i docenia walory muzyczne i techniczne też inaczej, często przez pryzmat własnego instrumentu. Ale na koncercie laureatów i przy wyborze Grand Prix zawsze próbujemy znaleźć te cechy, które nas urzekają. I dzisiaj urzekło nas kilka wykonań, ale to jedno szczególnie – powiedział uzasadniając wybór komisji konkursowej prof. Andrzej Godek, pełniący funkcję przewodniczącego komisji konkursowej.

Podziękowania za wzorowe przygotowanie uczniów do konkursu otrzymali także nauczyciele oraz akompaniatorzy.

Patronat honorowy nad wydarzeniem objął Burmistrz Miasta Jasła. Organizatorami wydarzenia byli: Jasielski Dom Kultury i Państwowa Szkoła Muzyczna I st. im. Witolda Lutosławskiego w Jaśle. Partnerem: Unimot, a partnerem motoryzacyjnym: Auto Podlasie Toyota Jasło.

kp

Protokół z Konkursu

„Love me tender” z nagrodami dla wokalistów JDK

19 marca 2024 r. w Młodzieżowym Domu Kultury w Jaśle odbył się finał XXXV Konkursu Piosenki Obcojęzycznej „Love Me Tender”. Finał poprzedzony był eliminacjami wstępnymi, przez które przebrnęli wokaliści reprezentujący Jasielski Dom Kultury: Aleksandra Wietecha, Kinga Krygowska, Julia Gancarz i Mikołaj Majda.

Uczestnicy konkursu prezentowali dowolny utwór w języku obcym. Występy oceniała komisja konkursowa w składzie: Jolanta Dudzik z Samorządowego Centrum Kultury w Mielcu, Eliza Łaskawska z Prywatnej Szkoły Muzycznej w Jaśle, Magdalena Wiśniowska z Gminnego Ośrodka Kultury we Frysztaku oraz Edyta Olesińska ze Szkoły Podstawowej nr 2 z Oddziałami Dwujęzycznymi im. Marii Konopnickiej w Jaśle.

W kategorii klas VII i VIII wyróżnienie w konkursie przypadło Kindze Krygowskiej. W  kategorii szkół średnich I miejsce utworem ”Feeling good”, z repertuaru Michaela Buble wyśpiewał Mikołaj Majda. II miejsce w tej samej kategorii, za piosenkę „Ups I did it again” z repertuaru Britney Spears, w aranżacji przypominającej klimat lat 50 tych XX w. otrzymała Aleksandra Wietecha. Solistów do konkursu przygotowała Ewa Grzebień. Ogromne gratulacje dla naszych młodych artystów utalentowanych wokalnie i językowo.

eg

RR Kids na XII Festiwalu Tańca „Złoty Gryf” w Dębicy

Grupa taneczna RR Kids z Jasielskiego Domu Kultury wzięła udział w XII Festiwalu Tańca „Złoty Gryf” w Dębicy. Przegląd dla tej kategorii tanecznej (formy różne) odbył się 16 marca br. w dębickim Domu Kultury „Mors”.

Jasielskie tancerki wystąpiły w kategorii wiekowej 7-11 lat razem z 11 innymi zespołami. Dziewczyny tym razem wróciły do Jasła z nagrodą pocieszenia, ale już zaczynają przygotowania do udziału w  kolejnych konkursach i przeglądach tanecznych.

RR Kids działa dopiero od września 2023 roku, ale ma na swoim koncie pierwsze sukcesy: II miejsce w XXII Ogólnopolskich Andrzejkowych Spotkaniach Tanecznych w Jaśle oraz w 30. Mikołajkowych Spotkaniach Tanecznych w Krośnie. Instruktorem grupy jest Katarzyna Korona.

JDK

Świąteczne dekoracje z batiku

Na przestrzeniach Jasielskiego Domu Kultury pojawiły się kolejne wielkanocne ozdoby, tym razem wykonane przez uczestników zajęć batiku. Te oryginalne i wielobarwne prace powstały pod opieką plastyczki Anny Brożyny.

Batik to popularna w Azji (głównie Indonezja i Malezja) technika barwienia tkanin przy użyciu wosku. Polega na pokryciu gorącym woskiem tych części materiału, które po późniejszym zanurzeniu w barwniku pozostaną niezabarwione. Po wysuszeniu można powtórzy czynność kilkakrotnie. Technika batiku nie wymaga żadnych skomplikowanych narzędzi ani surowców. Potrzebne są: wosk (pszczeli i parafina), płótno (największym uznaniem cieszą się stare prześcieradła), barwniki, trochę pędzli i oczywiście dużo cierpliwości. Ciekawe jest to, że nie da się wykonać dwóch identycznych prac, nawet jeżeli będą tworzone równocześnie. Wosk ma zawsze trochę inną temperaturę (co sprawia, że inaczej wsiąka w płótno), barwniki nieco inne stężenie i odcień, płótno schnie po zafarbowaniu z różną szybkością. Jednak to krakelura, czyli kolorowe „żyłki”, powstające wskutek wnikania barwnika w spękania w wosku, jest tym, po czym rozpoznaje się batik. Dzięki temu każda praca jest niepowtarzalna.

XVIII OKMI: Laureaci i wyróżnieni w kategorii instrumenty smyczkowe i szarpane 

Zakończyły się przesłuchania w XVIII Ogólnopolskim Konkursie Młodych Instrumentalistów im. Stefanii Woytowicz. Poniżej załączamy informację o laureatach i wyróżnionych w kategorii instrumentów smyczkowych i szarpanych.

OKMI. Za nami przesłuchania

Młoda dziewczynka gra na oboju.

Ponad 90 młodych i utalentowanych muzyków, pochodzących z różnych stron Polski zaprezentowało się podczas dwudniowych przesłuchań w XVIII Ogólnopolskim Konkursie Młodych Instrumentalistów im. Stefanii Woytowicz w Jaśle.

Wszyscy uczestnicy pokazali wysoki poziom artystyczny i klasę. Jury w składzie: prof. Andrzej Godek (klarnet), dr hab. Oriana Masternak (skrzypce) z Akademii Muzycznej im. Krzysztofa Pendereckiego w Krakowie, prof. dr hab. Lidia Grzanka – Urbaniak (wiolonczela), prof. Paweł Zawadzki z Akademii Muzycznej we Wrocławiu (fortepian), prof. Igor Cecocho (trąbka) z Akademii Muzycznej we Wrocławiu i Łodzi oraz dr hab. Arkadiusz Krupa (obój) z Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie, miało bardzo trudne zadanie, by wyłonić najlepszych.

Przesłuchania odbyły się 21 i 21 marca br. w Jasielskim Domu Kultury i Państwowej Szkole Muzycznej I st. im. Witolda Lutosławskiego w Jaśle. Jury oceniało przede wszystkim technikę gry na instrumencie, interpretację utworu, wrażenia artystyczne i ogólny wyraz artystyczny.

Warto podkreślić, że konkurs od lat cieszy się dużym uznaniem i prestiżem.

Naukę gry na instrumencie rozpoczęłam trzy lata temu. Na scenie towarzyszył mi lekki stres, ale bardzo mi się podobało. W przyszłym roku także chciałabym wziąć udział w tym konkursie – powiedziała Marta Cisowska z Opola, uczestniczka tegorocznej edycji konkursu.

Koncert Laureatów wraz z rozdaniem nagród i dyplomów odbędzie się 22 marca (piątek), o godz. 18:30.

Patronat honorowy: Burmistrz Miasta Jasła. Organizatorzy: Jasielski Dom Kultury i Państwowa Szkoła Muzyczna I st. im. Witolda Lutosławskiego w Jaśle. Partner wydarzenia: Unimot. Partner motoryzacyjny: Auto Podlasie Toyota Jasło.

nj

Skip to content