Pies i jego pan. Ratowniczy duet w JDK

Niespełna dwuletni Boa, pies ratownik oraz jego przewodnik, jaślanin Jacek Dubiel byli gośćmi Klubu Ludzi z Pasją. Spotkanie w sali widowiskowej Jasielskiego Domu Kultury odbyło się 15 czerwca br.

Jacek Dubiel jest przewodnikiem dwóch owczarków niemieckich: 9-letniego Fuksa i blisko 2-letniego Boa. Cała trójka działa w rzeszowskim Stowarzyszeniu Cywilnych Zespołów Ratowniczych z Psami STORAT, które powstało w 2000 r. Powołanie tej organizacji do życia jest wynikiem wieloletniej pracy ludzi zaangażowanych w szkolenie psów i ratownictwo, chcących w pełniejszy sposób wykorzystać swoją wiedzę i doświadczenie. Gość Klubu Ludzi z Pasją, który od niedawna jest także ratownikiem krynickiego GOPR-u, rozpoczął współpracę ze STORAT-em w 2012 roku. – Trafiłem na pierwszą akcję pozorowaną w maju 2012 i …tak już zostałem. Po kilku miesiącach pochwaliłem się, że mam  szczeniaka owczarka niemieckiego, który jeszcze nic nie umiał. Przywiozłem go na testy predyspozycyjne i zdał je bardzo dobrze  – wspomina swoje początki pan Jacek. W tych testach ocenia się przydatność psa do służby ratowniczej. Eliminowane są więc psy agresywne, zbyt płochliwe czy słabe fizycznie. Przeprowadzane są sprawdziany, które mają odrzucić lub zakwalifikować zwierzę do dalszego szkolenia. Przeprowadzany jest także test pod kątem zachowania w stosunku do ludzi i innych psów. Praca psich ratowników i psów tropiących oparta jest na instynkcie łowieckim. – W przypadku psów ratowniczych, polega to na ukierunkowaniu zwierzęcia na szukanie ludzi. Pies odnajduje człowieka, a nagrodą dla niego jest zabawa czy jedzenie – wyjaśnia J. Dubiel.

Praca z psem to przede wszystkim jego sprawność i posłuszeństwo. – To są krótkie sesje, które trwają kilka minut i powtarzane są kilka razy dziennie. Jest to forma zabawy, po której psu powinien zostać niedosyt. I koniecznie musi być nagroda – zaznacza Jacek Dubiel. Treningi posłuszeństwa są krótkie, ale kondycyjne muszą już być znacznie dłuższe. Dobrze przygotowany pies spędza noce (7-8 godzin) w akcjach, które bywają bardzo wyczerpujące. Tylko w ciągu godziny psi ratownik musi przeszukać teren ok. 10-12 ha. Biega luzem, dostaje komendę do szukania człowieka i kiedy go odnajduje, to daje znać w jednym z trzech sposobów: szczekaniem, tzw. powiadamianiem lub metodą „na bringsel”.  – Jest to rzemyk przeczepiony do obroży psa. W momencie odnalezienia człowieka, zwierzę łapie go do psyka i siada przed przewodnikiem. Przewodnik odpina i idzie za psem – wyjaśnia J. Dubiel.

Zanim jednak pies wybierze się na prawdziwą akcję, to przechodzi wcześniej egzaminy wewnętrzne. Dla sprawdzenia wydolności musi wziąć udział w kilku symulowanych akcjach nocnych. STORAT potrzebuje pozorantów, tzw. ofiar. Dlatego zaprasza zainteresowanych do uczestnictwa w takich ćwiczeniach. Treningi odbywają się w każdą niedzielę albo – te bardziej ekstremalne akcje nocne – raz w miesiącu.

Pies ratownik nie musi mieć rodowodu i wcale nie musi być drogi. Ważne są jego predyspozycje. Jednak ci, którzy poważnie myślą o pracy przewodnika psa ratowniczego, typują wśród takich ras jak: owczarek niemiecki, owczarek belgijski, australijski pies pasterski, labrador, golden retriever, cattle dog, czy border collie.

W pracy psiego ratownika bardzo ważna jest pogoda. Dlatego poszukiwania prowadzone są przeważnie w nocy, kiedy nie ma upału i osób, które rozpraszałyby jego uwagę. Pies jest skoncentrowany na zadaniu, ukierunkowany na wyszukiwaniu zapachu człowieka, a nie konkretnej osoby, jak w przypadku psa tropiącego. – Pies informuje o każdej znalezionej osobie. Może to być policjant, strażak, który bierze udział w akcji. Pies przybiega do mnie, a ja muszę sprawdzić co to za osoba – tłumaczy zasady pracy gość Klubu Ludzi z Pasją.

W trakcie spotkania odbył się też pokaz na torze przeszkód i szukania osoby zaginionej, w którą wcieliła się młoda uczestniczka spotkania.

(kp)